piątek, 21 lutego 2014

Puder dla filtromaniaczek w akcji-Essence, All About Matt!, Fixing Compact Powder

Od kiedy zaczęłam stosować filtry na twarz ( spf50+), dotknął mnie problem wcześniej nie spotkany.... A mianowicie, problemy ze zmatowieniem twarzy. Nie oszukujmy się, nie każdy puder jest w stanie poradzić sobie z aż takim świeceniem, zwłaszcza, że zależało mi na tym, żeby efekt matu osiągnąć przy jak najmniejszej ilości kosmetyki ( wiadomo, kupowanie co tydzień nowego pudru byłoby dosyć męczące :)). Moim pierwszym pudrem przy filtrach była Jadwiga (klik), jednak żeby uzyskać porządny mat... ,paćkała i paćkałam, a cera dalej przy dotknięciu była lepiąca. Przy okazji wizyty w Hebe i podpytaniu pracownic, zdecydowałam się na Essence, All About Matt!, Fixing Compact Powder . Jak się sprawdził?

Skład: Talc, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Saphire Powder, Aqua, Magnesium Stearate, caprylic/Capric Triglyceride, Bis-Diglyceryl Polyacyladipate-2, Ethylhexyl Palmitate, Caprylyl Glycol, Hexylene Glycol, Phenoxyethano


Wydajność:

Pierwsze opakowanie spadło mi na ziemię, pokruszyło się i wysypywało.. Więc szybko się skończył, ale drugie opakowanie mam już ok 2-3 tygodnie, i dużego ubytku nie zaobserwowałam :) Wystarczy nieduża ilość by ładnie zmatowić całą twarz, nawet tą pokrytą tłustymi filtrami .



Zapach:

Neutralny, subtelny, delikatny- kompletnie mi nie przeszkadza 

Cena:

Około 12 zł za 8 gram. To naprawdę niedużo! 

Konsystencja:

Niby puder w kamieniu, a tutaj po nałożeniu na pędzel mam wrażenie jakbym nakładała puder sypki :) Nie ma problemów z wydobyciem go z kamienia

Matowienie:

No i tutaj jego największy plus- przestałam nosić puder ze sobą! Gdy pomaluje się rano, to po powrocie z uczelni nadal się nie świecę- ewentualnie,gdy dużo biegam- trochę nos :) Ale biorąc pod uwagę,że zwykle po 2 godzinach świeci mi się cała strefa T, daje mu naprawdę ogromny plus za mat :) Na trening biorę ze sobą tylko bibułki matujące, i w zupełności wystarcza takie odświeżenie makijażu. Przestałam odczuwać potrzebę pudrowania się kilka razy dziennie :)

Dodatkowe plusy:

Nie spowodował u mnie zapychania, wszystko wyglądało ładnie, nie zbierał się, nie rolował .

Przy okazji lekko kryje doskonałości, bardzo fajnie współpracuje z podkładem

Minusy :

Jedyny minus jaki widzę to to, że łatwo o pokruszenie pudru. No ale u mnie leży sobie w szafce, już nie noszę go ze sobą- nie kuszę losu :)


Polecam wypróbować, zwłaszcza dziewczynom stosującym filtry ochronne, może za tak niewielką cenę jeszcze dla kogoś okaże się dobrym kosmetykiem :)

czwartek, 13 lutego 2014

LOVE BOX! Czyli Shinybox Luty 2014

Nadszedł czas na kolejną odsłonę Shinybox :) Prędkość kuriera naprawdę mnie zadziwia,przesyłki są dostarczane w tempie ekspresowym!




Co można znaleźć w środku?



Już na pierwszy rzut oka zakochałam się w zawartości tego pudełka!




1.White flower`s experience- Trzy rodzaje maseczki błotnej-produkt pełnowymiarowy 






2.Bielenda - Multifunkcyjny krem CC 10 w 1 - Produkt pełnowymiarowy

3.Afrodita- Preparat do usuwania skórek wokół paznokci(prezent dla subskrybentek)

4.Goldwell- Spray do włosów Big Finish-50ml



5.Joko- Maskara Queen Size- Produkt pełnowymiarowy 




6. Aromatherapybar- Olejek do masazu i kąpieli- Produkt pełnowymiarowy



No i coś co zawsze jest w Shinboxie, ale z czego raczej nie skorzystam-bon podarunkowy na 50 zł (przy zakupach za 200)

Bardzo ucieszył mnie ten Shinybox, uważam że jest naprawdę udany. Tusz do rzęs zawsze się przyda, błota z Morza Martwego chcę spróbować już od jakiegoś czasu :) Nie wiem jak to się dzieje, ale póki co Shinybox co miesiąc trafia w moje potrzeby.Jestem bardzo ciekawa kremu z Bielendy, zaraz pójdę go wklepać :D 
Jako że nie stylizuje włosów- spray zbytnio mi się nie przyda, ale może będzie potrzebny przed jakimś wielkim wyjściem :) żel do skórek był moim must have na luty- moje paznokcie mają ostatnio ciężki okres ,nie wiem dlaczego.

Ogólnie dla tego Shinobyxa jestem na TAK :)


niedziela, 9 lutego 2014

Pierwsze wrażenia po miesiącu z mydłem z Aleppo



Nadszedł czas na opisanie pierwszych wrażeń stosowania mydełka z aleppo z 35% oleju laurowego :) Swoje mydełko zakupiłam w Mydlarni u Franciszka za 34 zł. 

Mydełko jest w 100% naturalne, wytwarzane z oliwy z oliwek oraz oleju laurowego. Im większa zawartość oleju laurowego, tym większe jego właściwości lecznicze.Wydaje się być świetną alternatywą dla drogeryjnych żeli :)

Poniżej filmik obrazujący produkcję mydła:




Na początku chciałam podzielić swoje mydełko na cztery części. Skończyło się to tak :


Jak mydełko sprawdziło się u mnie?
  • dokładnie oczyszcza skórę-  aż ''trzeszczy'' gdy wycieram ją ręcznikiem
  • korzystnie wpływa na zaskórniki- mam wrażenie że zmniejszył się ich zasięg i szerokość- zmniejszyła się ilość zaskórników zamkniętych
  • lekko wysusza skórę- czasem jest to nieprzyjemne
  • podsusza krostki- cokolwiek by nie wyskoczyło, zagoi się szybciej
  • w połączeniu z płynem micelarnym stanowią świetny duet wieczornego oczyszczania skóry :)
  • WYDAJNOŚĆ- końca mydła nie widać!

Będę musiała przyzwyczaić się do mniejszego pienienia- wiadomo, żele i pianki drogeryjne pienią się o wiele bardziej, ale mydło radzi sobie z oczyszczaniem równie dobrze.  Jestem bardzo ciekawa jak sprawdzi się mydło przy dłuższym okresie i z większymi stężeniami oleju laurowego. Jakoś nie mogę się zdecydować na mycie włosów tym mydłem.

wtorek, 4 lutego 2014

Płyn miceralny do demakijażu i tonizacji twarzy i oczu, be beauty, czyli tańsze nie zawsze oznacza gorsze :)


Przez długi czas unikałam płynów micelarnych, uważałam, że to kolejny niepotrzebny kosmetyk w szafce. Nie używałam żadnego kosmetyku do demakijażu- po prostu agresywnie myłam twarz żelem do mycia twarzy . Aż w końcu przeczytałam, że agresywne szorowanie twarzy, zwłaszcza delikatnej skóry przy oczach szkodzi jej, i może mieć wpływ na zmarszczki- musiałam znaleźć inny sposób na demakijaż, jednak nigdy nie lubiłam płynów do tego przeznaczonych- makijaż zmywał się a`la panda,długo to trwało.... czytając coraz więcej pochlebnych opinii o płynach micelarnych, w końcu skusiłam się- płyn trafił i do mojej łazienki :) Jak płyn z Biedronki sprawdził się na mojej twarzy?

Na początek skład :



Podpasowała mi butelka z dziubkiem- dla mnie to rozwiązanie idealnie- wiecznie coś przewracam i nie raz już zmarnowałam jakiś kosmetyk. W dodatku jest z plastiku, więc nie stłucze sie - jupi! 



Demakijaż :
Zaznaczam, że jest to mój pierwszy płyn micelarny- nie mam więc porównania z innymi :)
Tutaj zrozumiałam szał na micele- płyn świetnie poradził sobie z makijażem, zarówno z tuszem do rzęs (którego sobie nie żałuję) jak i z cieniem do brwi. Byłam mile zaskoczona, dotychczas po prostu szorowałam twarz zmywając z niej wszystko, przy okazji brudząc ręczniki. Ten płyn nie szczypał i nie podrażnił mi oczu- i od tego momentu postanowiłam przerzucić się na delikatny demakijaż oczu :) Przy demakijażu innymi specyfikami wydajność była gorsza- zużywałam ok. 5-7 wacików-najgorzej było pozbyć się tuszu z rzęs. Przy tym płynie wystarczą dwa waciki- i po makijażu nie ma śladu!

Tonizacja: 
Sądziłam, że nie przetestuję odświeżania twarzy w ciągu dnia. Zwykle dzień spędzam poza domem-uczelnia,trening,itd; mam wtedy na twarzy filtr i makijaż. A tutaj nadszedł czas sesji- weekendy spędzane w domu nad książkami, i wiadomo- dni bez makijażu :)

Płyn bardzo fajnie sprawdził się jeśli chodzi o odświeżanie twarzy- nie wysuszył, nawet lekko nawilżył- nie odczuwałam potrzeby użycia kremu w ciągu dnia, a mam manię nawilżonej cery- więc oceniam na plus.

Jednak czas na ostrzeżenie!!!
Zauroczona tym micelem poleciałam do mamy żeby go wypróbowała. Dosłownie 5 sekund po przejechaniu twarzy wacikiem wystąpiło u niej zaczerwienienie i reakcja alergiczna, która na szczęście ustąpiła po zmyciu. Podobnie było u mojej przyjaciółki- czerwona twarz i czerwone krostki. Obie są alergikami.

Moja cera jest dosłownie pancerna, jeszcze nigdy nic mnie nie uczuliło,nie podrażniło. Dlatego też radzę uważać jeśli posiada się wrażliwą skórę. Podobnie było w przypadku peelingu sodą oczyszczoną- u mnie super, dla przyjaciółki był o wiele za mocny i skóra średnio to zniosła.


Używacie tego płynu? Jakie macie co do niego opinie? :)

niedziela, 2 lutego 2014

L`biotica, Biovax z naturalnymi olejami-argan,makadamia, kokos


Intensywnie regenerujące maseczki Biovax znane są każdej osobie dbającej o włosy, są też kochane i uwielbiane przez większość z nich. Każdy znajdzie coś dla siebie- L`biotica posiada linię dla blondynek, do włosów ciemnych, dla włosów łamliwych, itd,itp...
Znane są ze swoich składów pozbawionych parabenów oraz SLS, jak też ze swojego skutecznego działania. Firma obiecuje, że regularne ich stosowanie zapewni nam piękne włosy.

Moja maseczka, o pojemności 500 ml zyskała u mnie duży plus już przed jej użyciem- dużo informacji na opakowaniu, a lubię poczytać obietnice producenta przed zastosowaniem produktu :)

No to poczytajmy informacje znajdujące się na opakowaniu :






Jak wyglądało to na moich włosach?

Zapach :
Przyjemny, nie potrafię ocenić nut (średnio mi idzie opisywanie zapachu ) , ale bardzo lubię go czuć podczas chodzenia po domu w ''termocapie'' . Jest delikatny, wyczuwalny na włosach (u mnie również drugiego dnia po zastosowaniu) . Nie jest nachalny, wyczuwam go dopiero gdy mam włosy przy nosie .

Konsystencja:
Bardzo gęsta,zbita. Chyba najbardziej gęsta wśród maseczek Biovax. Nie spływa z włosów, dobrze się trzyma. Współpracuje z innymi produktami-np. spiruliną .







Wydajność:
W porządku,dzięki jej konsystencji nie potrzeba dużej ilości. Jest gęsta, ale łatwo rozprowadza się na włosach i dokładnie je pokrywa.

Działanie:
Jeszcze żadna z maseczek tej firmy mnie zawiodła. Ta również spełniła moje oczekiwania. Nie obciążyła moich włosów, nie działo się nic złego. Moim zdaniem jest dobra na zimę. Moje włosy są nawilżone i delikatnie wygładzone, ale nie jest to efekt ''wow''- są po prostu dociążone i nie puszą się (poza końcówkami aktualnie-ale to wina zaniedbania pielęgnacji). Póki co nie uratowała moich końcówek, ale dam jej jeszcze czas. Jest dobra, ale nie najlepsza. Na moich włosach najlepiej sprawdza się wersja dla włosów ciemnych. Tej nie mogę niczego odebrać- działa, nawilża, mam wrażenie ochrony na włosach- jakby pomagała moim włosom przetrwać zimę. Na moich włosach cuda czyni gdy coś do niej dodam- w połączeniu ze spiruliną i Glorią działa świetnie :) 

Maseczki Biovax są i będą stałym elementem pielęgnacji. Wierzę, że pozwolą mi doprowadzić moje włosy do porządku po nieprzemyślanym zaniedbaniu.




sobota, 1 lutego 2014

Daj sobie w łapę! Zimowy przyjaciel dla rąk !


Dzisiaj krótka recenzja kremu, który zawojował moją uczelnię- wszystkie koleżanki chcą kremować sobie nim ręce, czasem ustawia się do niego kolejka ! 

Krem trafił do mnie dzięki Shinybox- znajdował się w Grudniowej edycji pudełka- jedno szczęście że dostałam krem, pomadka nie byłaby dla mnie trafionym kosmetykiem-mam ze trzy. No ale wracając do kremu :

"Gdyby Twoje dłonie potrafiły mówić, wygarnęłyby Ci całą prawdę: że ciągle tylko zmywanie i chłody, że są <span>suche, spierzchnięte i cierpią.Twoje łapki błagają Cię o odpowiedni poziomu nawilżenia! Chyba nie pozostaniesz głucha na ich prośby? Nasz krem z dodatkiem witaminy E przywróci Twoim dłoniom spokój ducha, a jedyne na co będą mogły narzekać to ten nieszczęsny zwyczaj całowania kobiet w rękę.
Witaminowy krem do rąk Anatomicals zapewnia doskonałą ochronę przed wszystkimi szkodliwymi wpływami środowiska na Twoje dłonie. Dzięki zawartości masła Shea, olejku z migdałów i witamy E doskonale nawilży i odżywi skórę dłoni otulając je niewidoczną warstwą ochronną. Najlepsze efekty uzyskuje się przy regularnym stosowaniu kremu.
Pojemność: 100 ml "

Skład:

Aqua, Paraffinum Liquidum , Petrolatum,Glyceryl Stearate Glycol, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Perkii(Shea butter),Dimethicone, Prumus Amygdalus Dulcis( Sweet almond) oil, PEG-100 Stearate, Tocopheryl Acetate( Vitamin E Acetate),Parfum, Panthenol, Trietholamine, Carbomer, Methylparaben, Diazolidinyl Urea,Benzophenone -3,Propylparaben, Camellia Sinensis(Green Tea) leaf extract,Disodium EDTA,BHT,Common Ivy,Glicyrrhiza Glabra(Licorice)extract "

Konsystencja :

Świetna. Lekka, nietłusta, pozostawia na skórze delikatny film, jednak nie na długo. Dobrze się wchłania



Wydajność:

Wystarczy niewielka ilość by pokryć obie dłonie . Ja niestety mam wielu chętnych do tego kremu, więc mój skończy się szybciej niż powinien :)Ale mam go 1,5 miesiąca i oceniam, że jeszcze na miesiąc starczy mi spokojnie, jak nie na dłużej.

Zapach :

W ocenianiu zapachu nie jestem zbyt dobra. Ten przypadł mi do gustu. Wyczuwam tam lekka limonkę, zapach nie utrzymuje się na dłoni długo. Jest przyjemny, lekki i lubię go.

Działanie:

Czuję,że ten krem naprawdę pomógł moim dłoniom. Nie odczuwam skutków mrozów, które zawsze było widać po moich dłoniach- tej zimy są gładziutkie, miłe w dotyku i zadbane . Mam wrażenie że ten krem trochę chroni je przed mrozem :) Na pewno kupię następny! Póki co faworyt ze wszystkich stosowanych kremów do rak :)

A jaki jest Wasz zimowy faworyt?